„Kląć czy nie kląć?” Oto jest pytanie. Czy jest moda na wulgaryzmy?
- Jarzębinka Morawska
- 17 lis 2019
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 18 lis 2019

Czy do opisania rzeczywistości wokół nas musimy używać wulgaryzmów?
Czy są one nam niezbędne do opisania wrażeń, uczuć, przeżyć?
Spróbuję odpowiedzieć na te pytania.
Mowa nieustannie się zmienia, przeobraża. Dzisiaj prawdopodobnie nie dogadalibyśmy się z naszymi przodkami sprzed 1000 lat, ba, nawet sprzed choćby 200 lat. Mowa bowiem ulega rozmaitym wpływom np. kultur.
Najstarsze zdanie zapisane w języku polskim to : “Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj” było to piękne zdanie skierowane do żony i znaczyło „Daj, teraz ja pomielę (na żarnach), a ty sobie odpocznij”.

Język polski na przestrzeni wieków przekształcał się i modyfikował. Obecnie najsilniej podlega wpływom języka angielskiego. Taka jest zresztą ogólnoświatowa tendencja.
Drugi mocny wpływ na nasz ojczysty język mają wulgaryzmy. Można postawić hipotezę, że nasze społeczeństwo schamiało.
I właśnie o tym będzie ten artykuł.
Wulgaryzmy były od wieków, świadczy o tym drugie najstarsze polskie zdanie, rzadko cytowane, które brzmi „Dum bibo piwo, stabat mihi kolano krzywo”, co tłumaczymy „Kiedy się przysmaruje piwem, to mom, kurwa, miękko w nogach” , a skierowane było do kumpla.

Dzisiaj Wulgaryzmy wdarły się wszędzie. Są wszechobecne. Można powiedzieć, że jak nie klniesz to jesteś mniej ważny. Dawniej jak ktoś klął siarczyście to mówiło się, że klnie jak furman. Dzisiaj klną prawie wszyscy, jak nie klniesz to nie jesteś na topie, nie jesteś nowoczesny, nie jesteś fajny, nie jesteś na czasie.
Klną rodzice i dzieci, uczniowie i nauczyciele, ludzie wykształceni i niewykształceni, ludzie na stanowiskach, rekiny biznesu, gwiazdy, celebryci. Lista jest długa i niekończąca się.
Najlepiej ilustruje to przykładowy obrazek: Siedzę w przedszkolu, dzieci bawią się, czekamy, bo za chwilę pojawią się rodzice na uroczystej gali Pasowania na Przedszkolaka. Dzieci są trochę zestresowane, bo czekają na swoich rodziców, którzy mają pojawić się na ważnym wydarzeniu w ich życiu. I oto słyszę taką wymianę zdań dwóch chłopców w czasie zabawy. Jeden zaklął tak siarczyście, że mi uszy zwiędły, a kolega do niego: “Nie klnij w przedszkolu, bo Pani Magda usłyszy, a ona nie pozwala kląć. W domu będziesz klął”. Zrobiło się cichutko. Chłopczyk zamilkł.
Z wulgaryzmami bywa różnie. Jedni klną bo lubią, inni bo nie kontrolują tego, a jeszcze inni, żeby podkreślić wypowiedź. Jest też grupa, która klnie, bo musi.
Dlaczego musi?
Zilustruję to przykładem: kiedyś wyznał mi kolega: “Dopóki siarczyście nie zaklnę będąc na budowie, nikt specjalnie nie bierze się do roboty. Ale jak puszczę kilka wymownych wiązanek i odpowiednio zaakcentuję wypowiedź to wtedy każdy wie co ma robić.”
Inny przykład: kiedy opowiadamy kawał, przedstawiamy skecz, na stojaka czy na siedząco, wszystko jedno, w jakiej pozycji. Istotną kwestią jest, że dowcip należy opowiedzieć z przytupem i wtedy jest jego siła rażenia. Zapytam: jak nie zakląć w dobrze powiedzianym dowcipie? Odpowiedź jest oczywista.

Ale w innej sytuacji niekoniecznie dobrze to wygląda.
Jest niedziela. Środek lata. Upalny, słoneczny dzień. Taki dzień, kiedy w domu ciężko jest wysiedzieć i najlepiej wtedy wybrać się gdzieś nad wodę. Decyzja krótka wybieramy się nad Rivierę Nyską (a to dla odmiany wyraz, który wdarł się z języka włoskiego). Jest tam wszystko czego potrzebujemy: woda, słońce, piasek i mnóstwo ludzi. W powietrzu unosi się atmosfera błogiego lata. Jest cudownie. Wchodzimy na plażę i nagle dociera do naszych nozdrzy zapach grilla. Podnosimy się i idziemy w kierunku restauracji. Długa kolejka zgłodniałych plażowiczów. Każdy czeka na swoją kolej i upragnione danie. Za nami w kolejce ustawiają się dziewczyny, zmysłowe, gorące laski, takie co to wzroku nie można od nich oderwać. Mąż zerka i mówi: “grosza bym nie wziął”. Zerkam dookoła i ... wszystkie oczy zwrócone są w ich kierunku. Panowie naprężeni, niczym struny w wiolonczeli, czekają na jakikolwiek znak, może to być nawet lekkie mrugnięcie powieką. Jeszcze raz zerkam uważnie i widzę jak się ładnie prezentują, bez względu na wiek, Ci młodsi wyglądają dobrze skąpani w słońcu, a starsi też wyglądają dobrze, viagra wydaje się nie być nikomu potrzebna. I tyle byłoby magii. Bo rozpoczyna się rozmowa pomiędzy dziewczynami. Trudno to nazwać rozmową, bo słowa zastąpione są stekiem przekleństw tak wyszukanych i ohydnych, że uszy więdną. Widać jak nabrzmiałe mięśnie powoli wiotczeją. A szkoda, bo tak dobrze się zapowiadało. I czar prysł.

Czasem wśród celebrytów słyszymy różne przekleństwa, które podobno dodają im charakteru i podkreślają osobowość. W taki sposób wyrażają siebie. Naprawdę to się dzieje. Jest to słaby przykład dla wielbicieli i fanów.
Inaczej sprawa wygląda z filmem. Wyobraźmy sobie film akcji, gdzie bandyta wyskakuje z bronią na przypadkowych ludzi i terroryzuje ich. W takim filmie, żeby był wydźwięk musi być ostro. No bo jak to by było, gdyby wyskoczył bandyta z tekstem: “Przepraszam Państwa, sytuacja życiowa zmusiła mnie do odebrania Państwu auta. Strasznie mi głupio i przykro”.
Przykładów na wulgaryzmy można mnożyć i mnożyć i przytaczać w nieskończoność.
Tylko po co?
Skoro mamy tyle słów, to stosujmy je.
Przez wulgaryzmy stajemy się chamscy i wulgarni.
Żyjemy w czasach, kiedy największą bronią kobiet i mężczyzn jest intelekt. Bogata w treści rozmowa ubogaca nas, ale i sprawia, że czujemy się piękni i atrakcyjni.
Bawmy się językiem, czarujmy się i nie spłycajmy naszych przeżyć.
Comments